środa, 23 kwietnia 2014

Jak zmieniłam swoje życie w ciągu ostatniego roku i jak w ten sposób schudłam 12 kilo.

      Od czego by tu zacząć? A więc we wrześniu 2010r. wyprowadziłam się z rodziną do Niemiec. Przed wyjazdem ważyłam 80 kg i pracowałam dość ciężko fizycznie. W momencie wyjazdu moje życie zmieniło się diametralnie. Rozpoczęłam kurs językowy, co znacznie zmniejszyło moją aktywność fizyczną, większość czasu po prostu siedziałam z dupskiem na kanapie. Całkowita zmiana kuchni, niestety na dużo mniej zdrową i tłustszą, do tego browarki z mężem wieczorem, no a jak browarek to jakieś dobre żarełko do tego, itd.... Gdzieś tam po drodze co jakiś czas się budziłam i próbowałam rozpocząć jakąś dietę, ale szybko rezygnowałam i kilogramów przybywało. O chęci do jakiego kolwiek sportu wogóle nie wspominam, bo wyjście na spacer było problemem. Miałam też nieprzyjemną przygodę ze źle dobraną antykonepcją po której w pól roku przybrałam 10 kg. Koniec, końców rok temu w marcu ważyłam prawie 104 kg, dokładnie 103,7, czyli przybrałam w 2,5 roku około 25 kg. Miałam potworne problemy z nogami, idąc do sklepu po zakupy poruszałam się w tempie staruszki, bo jaki kolwiek szybszy ruch powodował potworny ból piszczeli i musiałam przystanąć i odsapnąć. W nocy łapały mnie po kilka razy skórcze łydek, których nie szło rozchodzić ani rozmasować.
     Jak sobie dziś pomyśle do jakiego stanu doprowadziłam swój organizm to jest mi po prostu wstyd. Kobieta 30 lat ze sprawnością fizyczną emerytki...MASAKRA. Moment przełomowy nastąpił gdy w połowie marca poszłam do pracy i zaczął mi siadać kręgosłup. A do tego kupując ubrania doszłam do rozmiaru 48, to zdjęcie z najgorszego okresu, ale najlepiej odzwierciedla to jak wtedy wyglądałam:




       W tym momencie zaczęłam się zastanawiać: jak to zrobić by schudnąć? Wiedziałam , że żadna dieta cud nie istnieje, a zresztą i tak bym na takowej nie wytrzymała. Sporo serfowałam po necie szukając historii innych dziewczyn o tym jak im się to udało, aż trafiłam na You Tube na filmiki Magdy Pegowskiej i to był strzał w dziesiątkę. https://www.youtube.com/watch?v=wjf3Wpdxhdc&list=PLZT2PPDZLVcmKXMKqQDeB3Zd2PNnkNrAM 
I zgodnie z tym co ona sugeruje, zaczęłam zmieniać swoje podejście do swojego organizmu i sposobu myślenia o jedzeniu. Nie powiem, że było łatwo bo bym skłamała. Zaczęłam przyglądać się temu co jem i jakie wartości odżywcze dostarczam w ten sposób swojemu organizmowi. 
       Zmiany wprowadzałam stopniowo, nie były to żadne super odkrycia np: zmiana białego pieczywa na ciemne, więcej warzyw jak ziemniaków na talerzu itd.... Przekonywałam sama siebie, że nie chce schudnąć , a po prostu zmienić swoje życie i być zdrowsza, a jeśli dzięki temu zgubie parę kilo to będzie dodatkowy sukces. Zajęło mi dobre 3-4 miesiące zanim w to uwierzyłam, w między czasie udało mi się zgubić 5 kg, może było by więcej , ale moja słabość do słodyczy i podjadania ciągle stawała mi na drodze. No i niestety nadal brakowało mi ruchu. Oczywiście próbowałam zacząć biegać, zaczęłam ćwiczyć dancehall w domu, ale to jeszcze nie było to. Mój słomiany zapał mnie wykańczał i szybko rezygnowałam z wszystkiego. Jedyne co byłam w stanie utrzymać to częściowe zmiany w nawykach żywieniowych.
       Następna poważna zmiana zaszła gdy dostałam od pewnej osoby trochę konstruktywnej krytyki. To było gdzieś na początku września, gdy jak to miałam w swoim zwyczaju siedziałam i użalałam się nad sobą jaka to jestem biedna, że brak mi samo dyscypliny, nic mi nie wychodzi i nie mam czasu żeby zapisać się na siłownie lub fitness. Usłyszałam mniej więcej coś takiego : A może zamiast użalać się nad sobą i siedzieć godzinami przed laptopem , ruszyłabyś dupsko i zaczęła coś z tym robić zamiast szukać wymówek dla siebie. To był kubeł zimnej wody, nie wiem czy zadziałały same słowa czy też osoba która to powiedziała, ale zabolało i to bardzo.
       W czasie zakupów trafiłam na takie śmieszne urządzenie: krokomierz i postanowiłam wykorzystać je trochę inaczej niż należy, mianowicie wymyśliłam , że to pomoże mi sprawdzić moją aktywność fizyczną. Wyczytałam w internecie, że osoba sprawna fizycznie robi około 20.000 kroków dziennie. Pierwszy raz gdy go założyłam okazało się , że ja osiągam aż 5000, czyli tyle co nic. To mnie zmotywowało do ruchu, wysiadałam z autobusu parę przystanków wcześniej, po zakupy chodziłam na pieszo i tak doszłam do normy 20-25.000 dziennie W ten sposób udało mi się pozbyć bólu nóg i rozruszać mięśnie.
      Na początku października, a dokładnie 1 trafiłam na fan page Chodakowskiej na Facebooku i postanowiłam spróbować teraz, zaraz natychmiast bo miałam dość powtarzania sobie od jutra zacznę. Pierwsza próba to była porażka, dałam rade 20 min i myślałam , że nie podniosę się z podłogi. Dwa dni później gdy zakwasy przeszły następna próba i poszło o wiele lepiej i tak zaczęłam swoją 2,5 miesięczną przygode z Ewką. Po dwóch tygodniach trafiłam na trening "Skalpel z Krzesłem " okazało się , że jestem w stanie robić te ćwiczenia codziennie wieczorem po pracy i następnego dnia funkcjonować. W ciągu dwóch miesięcy zgubiłam koło 6 kg i spadłam o rozmiar w ubraniach, do tego minęły skurcze łydek. Oprócz zdrowego odżywiania stosowałam szejki proteinowe przed i po treningach, i zwracałam uwagę na to, żeby mimo wszystko moja dieta była wysoko białkowa.
       Od połowy grudnia, do połowy stycznia nie robiłam kompletnie nic, miałam spadek formy i po prostu nie chciało mi się dupska ruszyć, ale o dziwo moja waga nie wzrosła pomimo świąt spędzonych w Polsce i ilości jedzenia które w siebie pakowałam. I zaczęłam od nowa, trzy tygodnie i kolejny postój. Zmarł mój tata, na miesiąc wypadłam z obiegu, brakowało motywacji, nie mogłam sobie z tym poradzić. Gdy minęła największa żałoba postanowiłam wrócić do tego co przerwałam, tym bardziej , że waga nadal nie podskoczyła.
      Od marca robię treningi z Mel B , pożądanie daje w kość i jestem w stanie ćwiczyć góra 3 razy w tygodniu , ale spadły kolejne kilogramy i zeszłam z rozmiarem spodni do 44, co mnie bardzo ucieszyło. W okresie od października do teraz zgubiłam 7 kg, w tej chwili ważę 91,4 , a w obwodach straciłam łącznie 25 cm (uda-5, biodra-8, brzuch-6, biust-6). Nie jestem w stanie wytrzymać tygodnia bez treningu, ale o tym i o dokładniejszych zmianach w moim jadłospisie w następnym poście.
      Podsumowując jedyny sposób na schudnięcie to ruszyć dupsko ;) i zacząć ćwiczyć, nie patrzeć na wagę, lepsze jest mierzenie, bo mięśnie są cięższe od tłuszczu. I przede wszystkim nie tracić wiary w siebie, jeśli zdarzy wam się zgrzeszyć , lub zrobić dłuższą przerwę nie poddawajcie się i róbcie dalej to co zamierzyłyście, przecież po zjedzeniu kebaba, pizzy czy tabliczki czekolady nie przybędzie wam 10 kg. Małymi kroczkami naprawdę idzie dojść do celu, nawet jak przewrócicie się 10 razy po drodze. 
       Przytycie 25 kg zajęło mi 2,5 roku i tyle daje sobie na schudnięcie, ale nie będę się martwić jak nie osiągnę tego celu, bo priorytetem w tej chwili jest dla mnie moje zdrowie.

A oto efekty mojej pracy nad sobą i nagroda za wytrwałość, pomimo wielu potknięć.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz